wtorek, 24 czerwca 2014

#3

 Obudziłam się koło piątej i już miałam ochotę iść na popołudniowe zajęcia, albo chociaż pooglądać moje książki. Ciekawość mnie zżerała. Tyle, że najpierw musiałam się umyć. Śmierdziałam niemiłosiernie. Napisałam na pierwszej lepszej kartce, którą znalazłam, wiadomość dla kobry, że na chwilę wyszłam. Nie chciałam, aby się martwiła. Usiadłam i ostro pomyślałam o wodospadzie. Po chwili już tam byłam.
 Dobrą porę sobie wybrałam, gdyż nikogo nie było. To dobrze. Rozebrałam się, ubrania były już tak naprawdę do wyrzucenia. Wyprałam je jako tako. Gdyby tylko byłyby tu jakieś zioła... dodałabym je do prania i miałoby przyjemniejszy zapach. Cóż, trzeba sobie radzić. Po powrocie zapytam Pieszczochy gdzie mogę dostać jakieś ciuchy.
 Myłam się, myłam. Woda była ciepła i kojąco działała na moje ciało. Byłam pełna życia. W sumie jakoś strasznie nie tęskniłam za rodziną. Zresztą bałam się, że jeśli odwiedziłabym ich, musiałabym wszystko tłumaczyć. Ale z drugiej strony pewnie śmiertelnie się martwią. Zapytam węża co można z tym zrobić.
 Rozmyślałam tak sobie, kiedy na dnie krystalicznej wody ujrzałam... kamienne koło. Narysowana była na nim kropla wody. Byłam lekko zdziwiona. Podniosłam rzecz w ręce. Była ciężka, średniej wielkości i- jak mało co tutaj- rzeczywiście NIE z wody. Powoli zaczęłam się ubierać, wsunęłam do kieszeni znaleziony przedmiot, nie wiedząc, czy postępuję właściwie. Cóż. Wyszłam z wody do płytszej wody, usiadłam i znalazłam się w domu.
 Moje zwierzątko jeszcze spało. Postanowiłam przejrzeć moje książki i wszystko, co dostałam. Usiadłam sobie na wodnej podłodze i położyłam na niej to wszystko koło siebie.
 Otrzymałam także list, zapakowany w ładną kopertę. Przeczytałam:

 "Witaj, drogi uczniu!
 Teraz, w Twoich skromnych zasobach, znajdują się także następujące książki:
-"Historia wodnego świata" Martyny Woodley
-"Joga-czyli to, co uspokoi Twój umysł" Fernanda Uspokojonego
-"Jak mądrze posługiwać się swoim darem?" Kathrine Maslow
-"Co stanie się z Tobą po przemianie?" Brada Olreana
-"Wszystkie cztery żywioły w zgodzie. Historia całego naszego świata" Anonima Anonimowego
-"Domowe zwierzaki. Umilmy im czas!" Ronalda Kota (książka rekreacyjna)
 Oraz następujące przybory:
och... przybory... ich nie ma! Po co utrudniać sobie życie? Jeśli coś będzie potrzebne na zajęciach, dostaniesz to od nas na bieżąco.
 Weź jutro wszystkie książki do plecaka, który leży pod łóżkiem i przyjdź o piętnastej na dziedziniec szkolny. Możesz wziąć swojego zwierzaka.
Pozdrawiam,
Angelina Water, władczyni wodnego świata."

 Wszystko się zgadzało. Zaciekawiła mnie jedna rzecz. Zobaczyłam, iż Pieszczocha się obudziła.
- Dlaczego... dlaczego godność autora- spojrzałam na kartkę i przeczytałam tytuł- "Wszystkie cztery żywioły w zgodzie. Historia całego naszego świata" jest nieznana?- spytałam o co, co mnie trapiło.
- To... to był gość. Napissssał dzieło i podpisssał sssię tak, jak sssię podpissał. Możliwe, że to psssszzez to, że dawniej nie chciano, aby pisssano książki historyczne. Zamierzali przedstawiać wssszystko... inaczej. Podkoloryzowane. Natomiasssst on pissał prawdę.
- Skąd wiesz, że prawdę?
- Tak mówią nam ci, którzy sssprawują władzę. Potwierdzają to wszystko jakimiś wykopalissskami czy czymś w tym rodzaju.
- A Ty co o tym sądzisz?
- Cóż, tyle co nic. Co mogę ssssądzić.
- Nie wiem, sprzeciwiać się, popierać ich... cokolwiek!- byłam lekko zdenerwowana jej wiecznym wyluzowaniem. Jak nie to, to głupie chichoty z Kiciusiem. Miałam lekko dość.
- To dla mnie ważne- postanowiłam, że krzykiem i tak nic nie zdziałam, więc się uspokoiłam.- Zobacz, co dzisiaj znalazłam, kiedy kąpałam się pod wodospadem.
 Wyjęłam znalezisko, pokazałam kobrze i jednocześnie zdjęłam liścik, który skierowany był do niej na wypadek, gdyby obudziła się podczas mojej nieobecności i wyrzuciłam go to małego śmietnika, który dopiero zauważyłam. A może dopiero się tam pojawił.
- Jak.. jak Ty to znalazłaś?- była przestraszona i zaskoczona. Jeszcze jej takiej nie widziałam, to mnie trochę przeraziło.
- Podniosłam z dna wody. Tej przy wodospadzie, tam gdzie się myłam.
 Wąż nieco się uspokoił jednak nadal w jej oczach widziałam nutkę niepokoju.
- To... to... podaj mi swój podręcznik Historii czterech żywiołów Anonima Anonimowego.
 W sumie nie wiedziałam, jaki to ma związek. Wręczyłam jej jednak to o co prosiła. Siłą umysłu przerzuciła kartki na odpowiednią stronę i pokazała mi to, co tam było.
- "Znak wodny. Kamienne koło z namalowaną na nim kroplą wody symbolizującą żywioł wody"- czytałam.- "Jest prastary. Odnaleźć mogą go nieliczni." W takim razie... czy ja jestem...inna?
- Hm, możliwe, ale jak już to lepssssza.
 Byłam zła. Nie chciałam ukazywać tego na światło dzienne, gdyż nie miałam na celu [znowu] niepokoić Pieszczochy. Zła, ponieważ ZAWSZE muszę być inna. Nie mówię tu o oryginalności wyrażanej przez wygląd czy coś w tym stylu. Zupełnie inna. I że mało jest takich, jak ja.





sobota, 21 czerwca 2014

#2

 Obudziłam się dość wcześnie. Pieszczocha jeszcze spała. Wstałam z wodnego, dosłownie, łóżka i pochyliłam się nad wodną podłogą. Umyłam sobie twarz i popatrzyłam na odbicie. Miałam przeraźliwie jasną karnację, intensywnie niebieskie oczy i platynowe włosy, brwi. Mimo to podobałam się sobie. Wśród dziewczyn w mojej szkole, z której większość była wielką jak żyrafa brzydką brunetką, cieszyłam się, że moja uroda wyróżniała się na ich tle. Jak wspominałam już, byłam drobna.
 Rozejrzałam się po moim małym pokoju. Postanowiłam wypróbować swoje umiejętności.
 Wszystkie myśli skupiłam na wodzie. Powoli podnosiłam rękę. Udało się! Uniosła się [woda]. Podnosiłam ją [rękę] wyżej i wyżej... W końcu złapałam w ręce kulkę z wody. Tak jak dawniej robiłam to nie panując nad tym, teraz panowałam. Nadal skupiona obracałam to, co wyczarowałam w rękach.
 Nawet nie zauważyłam kiedy wąż zaczął mi się przyglądać.
- Brawo!- syknęła przyjaźnie, po czym wolno spełzła z łóżka.- Która godzina, wiesssszzzz może?
 Wyciągnęłam mój telefon z kieszeni. Chociaż on nie jest z wody. Niech to szlag! Nie działa. Za dużo tu wody.
- Nie mam pojęcia.
- W takim rassssie pójdźmy jussssszzz aby uniknąć bardzo możliwego ssssspóźnienia. Tak jak wczoraj.
 Usiadłam w lotosie na wodzie i tak jak wczoraj gorąco myślałam, tyle, że tym razem o tym, że chcę znaleźć się na dole. Po minucie już tam byłam, wstałam i poszłam za moim przewodnikiem.
- Gdzie to właściwie jest i CO?- spytałam.
- Najpierw idziemy na ceremonię psssszzzyjęcia do Waterlandu, gdzie spotkassssz sssię z naszą władczynią.
 W oddali ujrzałam gigantyczny zamek. Naturalnie, był cały z wody. Przekroczyliśmy już próg. W środku był... jeszcze większy niż na zewnątrz. Pomyślałam, iż mieszka tu dużo stworzeń. Tak też było.
 Na parterze było dużo wolnego miejsca, gdzie wodne istoty wraz z istotami fizycznymi bawiły się w berka. Po dwóch stronach-prawej i lewej- rozciągały się wielkie schody. Tuż koło nich za wodną szybą spadały wodne kaskady w formie wodospadu. Na górze, pośrodku obu końców schodów znajdowały się wielkie wrota. Za nimi, gdzie już weszliśmy, była ogromna, naprawdę ogromna sala. Przybierała kształt prostokąta. Oświetlały ją wodne świeczki w najróżniejszych kolorach. Było bajecznie. Na końcu pomieszczenia siedziała starsza kobieta z ciałem fizycznym ubrana w różne odcienie niebieskiego i w lodowej, dużej koronie. Pieszczocha wspomniała, że to, co władczyni ma na głowie, jest z lodu, gdyż jest tak mądra, że zamraża umysłem swoje nakrycie. To było niedorzeczne, ale cóż.
 Usiadłyśmy przy jednym z długich stołów, wąż ułożył mi się w nogach. Koło mnie znajdowała się inna dziewczyna. Miała wielkie, niebieskie oczy i krótkie, tuż przy brodzie platynowe włosy. Też była drobna.
- Cześć- zagadałam.
- Hej.
- Jak się masz?
- Dobrze, a Ty?
- Też.
 Ta rozmowa nie trzymała się kupy. Postanowiłam ją ożywić.
- Wiesz może, po co tu jesteśmy? I co nam zrobią?
- Nie- mruknęła.
- Hej. Jestem taka jak Ty. Tak samo jestem ciekawa i się boję. Możemy porozmawiać jak... człowiek, który nie wie co się z nim stanie z drugim, który jest w podobnej sytuacji.
 Obserwowałam ją. Uśmiechnęła się.
- No dobrze. Wybacz, jestem dość nieśmiała i zaskoczyłaś mnie, że tu usiadłaś. W moim otoczeniu mało kto mnie lubi. Wiesz, jestem takim odludkiem, powiedzmy. Lubię czytać książki. W mojej klasie byli sami matematycy. Różnica zdań, wiesz jak to jest- byłam zaskoczona, że nagle tak się rozgadała. Ale mile zaskoczona. Teraz ja uśmiechnęłam się.
- Elena- przedstawiłam się.- Miło mi.
- Hanna.
- Hm... Mówiłaś coś, że lubisz czytać, tak?
 Nie odpowiedziała, gdyż władczyni powoli wstała i zaczęła swoją mowę.
- Witajcie, moje piękne istoty- zaczęła ze szczerym uśmiechem.- Zebraliśmy się tu, aby uświadomić młodzież w tym, kim są. Każdy z Was w większym lub mniejszym stopniu potrafi władać wodą, dlatego zabraliśmy Was tutaj, gdzie nauczycie się, jak nad tym panować. Na końcu nauki staniecie się wodnymi istotami i poza światem naszych czterech żywiołów osoby fizyczne- tak jak Wy teraz- nie będą Was widzieć. Ja i parę innych zaawansowanych magów możemy Was ujrzeć praktycznie zawsze.
 Na chwilę przerwała, napiła się wody i mówiła dalej.
- Wiecie gdzie znajdują się Wasze mieszkania. Po powrocie do nich, znajdziecie tam potrzebne książki i przybory do szkoły. Wasze zwierzęta oprowadzą Was po naszym świecie i będą informować, jeśli nastąpi zmiana rozkładu zajęć. Tak trochę z innej beczki, wracając do tego, kim się staniecie w przyszłości- na razie będziecie żywić się normalnym, ludzkim jedzeniem, potem zaś zaprzestaniecie tego, gdyż nie będzie Wam to w ogóle potrzebne do szczęścia. Myślę, iż tyle informacji na razie Wam starczy. Rozejrzyjcie się wraz ze swoimi pupilami po okolicy. Życzę miłego roku!
 Władczyni usiadła i zaczęła gawędzić z innymi magami, wszyscy zaczęli się rozchodzić. Pieszczocha podniosła łebek na wysokość mojego brzucha i w takiej pozycji sunęła koło szczura Hanny, parę metrów przed nami. Ruszyłyśmy za zwierzakami.
- Tak więc...- tym razem ona zaczęła pogawędkę- przyszedł do Ciebie ten wąż? Jak ma na imię?
- Owszem. Pieszczocha- kobra odwróciła na chwilę głowę i kiwnęła do nas przyjaźnie głową.- A do Ciebie ten szczur, tak? A on jak się wabi?
- Yhym. Wszedł przez okno. Twój też? Nazywa się Kiciuś.
- Kiciuś?- zaśmiałam się.- Tak. Byłam bardziej zaskoczona, niż przestraszona.
- Nie pytaj!
 Nasze pupile wprowadziły nas na błonia. Okazały się one małym jeziorkiem, do którego spływała krystalicznie czysta woda z wodospadu. Zresztą, wszędzie woda była tak czysta, że można było się w niej oglądać, tak jak ja rano.
- Tutaj mosssszecie pssssszzychodzić po lekcjach poćwiczyć ssswoje umiejętności jak i odpocząć. Wokół jessst tyle wody, że praktycznie wssszędzie możecie się umyć, dlatego tessszz o tym nie wssspominam- nie trudno zgadnąć, z czyjej... mordki? padły te słowa.
 Poszliśmy dalej, gdzie znalazła się jadalnia. Gdzie indziej, za zamkiem gdzie mieszkała władczyni i wiele innych stworzeń, było miejsce, które bardzo mi się spodobało- ogród z kwiatami. Oczywiście, kwiaty były z wody. Nawet nie wiecie, jak piękna jest wodna róża. Czułam, że to tutaj będę przesiadywała długie godziny. Być może z Hanną, jeśli uda mi się nawiązać z nią bliższy kontakt co chyba, skoro przełamałam pierwsze lody, nie będzie takie trudne. Chcę mieć z kim pogadać, oprócz Pieszczochy, która czasami potrafi być małomówna chociaż znamy się krótko.
 Zwierzaki powiedziały, że z czasem poznamy jeszcze parę miejsc wartych uwagi, ale skoro jest już popołudnie, to pewnie jesteśmy głodne, tak więc zawróciliśmy do jadalni. Był tam szwedzki stół i, kiedy tylko kończyło się jedno danie, dajmy na to frytki, miska z nimi sama napełniała się drugą porcją przekąski. Jedzenie było chyba jedyną rzeczą nie składającą się w stu procentach z wody.
 Nałożyłam sobie na wodny talerz placki ziemniaczane z surówką i boczniakami, do tego wiśniowy kompot, a Hanna wzięła pierogi z kapustą i grzybami i herbatę z cytryną. Usiadłyśmy przy jednym ze stołów, nasze zwierzaki powiedziały, abyśmy po zjedzeniu spotkali się koło wodospadu, to pokażą nam jeszcze coś.
- Boisz się trochę?- spytałam bezsensownie.
- Już nie!- krzyknęła radośnie z kawałkiem pieroga na widelcu.- Tu jest przepięknie, naprawdę! I czuję, że nie dość, że jestem bezpieczna, to jestem w swoim świecie- była wyraźnie szczęśliwa.
- Cóż, też mi się tu bardzo podoba. Tyle, że trochę obawiam się tej przemiany. Staniemy się istotami eterycznymi, tak? Tyle, że z wody. Takie nimfy wodne.
 Trochę pogawędziłyśmy sobie jeszcze o wszystkim i niczym. Była miła i- teraz- otwarta. Wspominała, że jest nieśmiała dla nieznajomych i osób, które... hm, nie przypadną jej do gustu. Ucieszyłam się, chociaż komuś spodobała się moja osoba.
 Piętnaście minut później obydwie miałyśmy czyste talerze jak i sprzątnęłyśmy napoje, które sobie nałożyłyśmy. Ruszyłyśmy do zwierzaków, które jak głupie taplały się w wodzie tuż koło wodospadu. Dziwny widok tańczącej wodnej kobry z wodnym szczurkiem. Ale wiecie... tu nic nie jest normalne. No, prawie.
- Ekhm... Nie chcę wam przeszkadzać, ale... ekhm!!- zwróciłam się do nich.- Dobra, zaprowadzicie nas aby pokazać to obiecane..."coś" i odprowadzicie do domu, możecie siedzieć tu do woli. Chodźmy.
 Spoważnieli, chociaż nadal raz po raz chichotali pod nosem. Co za świat.
 Przeszliśmy szczeliną, która znajdowała się pomiędzy lewym bokiem wodospadu, a wielkim klifem. Tu było... znowu pięknie. Jednak inaczej.
- Władczyni wsssspominała wam o czterech żywiołach. Tu właśnie widzicie je w oddali- powiedziała Pieszczocha.
 Spojrzałyśmy w dół. Byliśmy na wysokości paru metrów, a staliśmy na balkonie. Nie tak daleko, po lewej stronie ujrzeliśmy jedną wielką czerwono- pomarańczową kulę. Tym razem Kiciuś wyjaśnił, że tam jest żywioł ognia i uczniowie są edukowani, jak nim się posługiwać. Tak samo było w innych królestwach- powietrza i ziemi. Każdy władał czymś innym, aby zachować zdrową kolejność rzeczy, jak powiedziały nam pupile.
- I pamiętajcie. Nie możecie udawać się do innych królestw bez pozwolenia opiekunów, to znaczy na przykład nauczycieli; władczyni czy kogokolwiek uprawnionego- przestrzegł szczur.
 Chwilę podziwialiśmy po czym wróciliśmy. Pożegnałam się z Hanną, moja kobra z jej szczurkiem i przetransportowałyśmy się do domu.
 Na stoliczku obok łóżka, który dopiero zauważyłam, leżało parę nowych rzeczy. Spojrzałam tylko na plan zajęć- dopiero o piętnastej miałam być w zamku, więc postanowiłam, że to wszystko obejrzę jutro. Położyłam się na łóżku i momentalnie odpłynęłam.

Mamy i drugi rozdział! 
Zastanawiam się nad zrobieniem takiej zakładki na blogu, gdzie opiszę parę postaci z opowiadania. Najpierw jednak ogarnę, jak to się robi. :/

czwartek, 19 czerwca 2014

#1

 "Cześć. Jestem Elena. Mam piętnaście lat. Chodzę do gimnazjum, gdzie mało kto mnie lubi, gdyż moje ruchy są czasami... nieopanowane."
 Tak zaczęłam pisać pamiętnik. Nie. To jest bez sensu. Wyrwałam kartkę i rzuciłam ją na podłogę. W sumie jedyną ciekawą informację, którą mogę o sobie powiedzieć, są te "nieopanowane ruchy". Wy, możecie inaczej to zrozumieć. Nie jestem chora na żadną z chorób związanych z takimi dolegliwościami. Moje "nieopanowanie" polega na czym innym. 
 Czasami, kiedy siedzę sobie w basenie ze znajomymi, potrafię w dziwny sposób podnieść wodę. Podnieść ją w ręce. Mieć w rękach kulkę z wody. WODNĄ KULKĘ. Rozumiecie to? Tą wodną kulką potrafię rzucić w kogoś. Nie panuję nad tym. Są nieliczne dni, kiedy jest to przydatne. Na przykład, kiedy upał daje o sobie znać niemiłosiernie, oblewam wszystkich wodą. Przypadkowo. Wtedy inni mi dziękują. 
 Wodę potrafię także wyczarować. Oczywiście nigdy nie panuję nad tym, kiedy to się dzieje. Czuję się jak jakaś istota z bajki. To jest straszne. Nie mam o kim z tym porozmawiać. Nie wiem co jest ze mną. 
 Moi rodzice udają, że nie wiedzą o co chodzi i że nie ma żadnego problemu. Myślą, że to, że wylatuje mi z ręki woda jest, hm, przypadkiem. I że JA tego nie robię, nie jest to z mojego powodu. Bardzo się mylą. O jak bardzo. 
Tego pięknego dnia siedziałam sobie na łóżku, znowu próbując zacząć pisać pamiętnik. Musiałam się z kimś podzielić moim problemem, jak nie z człowiekiem, to z kartką. 
 Kolejna próba napisania czegoś fenomenalnego; interesującego; przedstawiającego mnie w dobrym świetle; poszła na marne. Byłam ze wszystkich stron otoczona górą ledwo zapisanych kartek. Współczułam im. To nie ja, to przez moją chęć dążenia do absolutnej perfekcji. Chyba jestem perfekcjonistką. Niby tak. Sama nie wiem. 
 Po jakimś czasie ciszy i mojego jęczenia, że tym razem się uda, nastąpiła na prawdę wielka cisza. Słyszałam chyba tylko cykające koniki polne, bo był już wieczór. Powoli zaczęły rozstępować się papiery, od strony okna. Utworzyła się droga, którą człowiek spokojnie mógłby przejść. Trochę się bałam. Bardziej byłam zaskoczona, ale mniejsza z tym. 
 Z zewnątrz, z okna, zaczął powoli pełznąć do mnie wąż. Duży wąż. Tyle, że to nie był taki ZWYKŁY wąż. Nie bałam się go, gdyż był... cały z wody. Poczułam, że on mi pomoże. Wytłumaczy mi to i owo.
 Rozmyślałam tak sobie, a kiedy istota była już przy moim łóżku, uniosła łebek i spojrzała mi prosto w oczy. To była wodna kobra. Przemówiła.
- Witaj. Nassssssywam się Piesssssssssssssszzzzczoszzzzzzzzzzka. Psssszzybyłam z tamtąd, gdzie powinnaśśś się znaleśśśśść. Czy, zgodnie z wiadomością, którą mi dosssstarczono, potrafisssssssszzz władać wodą, ma sssssssię rozumieć?
 Byłam zaskoczona. Serio. Teraz naprawdę. Jednak czułam, że mogę jej ufać. Na początku drżącym, potem pewnym głosem odpowiedziałam. 
- Czeeeść. Peewnie znasz moje imię, skoro Cię tu przysłano, ale i tak wypada się przedstawić, tak jak Ty. Widzę, iż jesteś dobrze wychowanym wężem. Cóż, ja jestem Elena. Czasami potrafię utworzyć kulkę wodną z wody, lub stworzyć ją, nie wiem, hm, z rąk? Jednak nie panuję nad tym. A właściwie... kto Cię przysłał?
- Psssszzzychodzę z lepssssszego świata, moja droga. Od dzisssssiaj jessstem Twoją psssszzzewodniczną, możemy się też zapsssssszyjaźnić. O, jak bardzo chciałabym mieć psssssszyjaciółkę... 
- Ale... gdzie jest ten, no.. "lepszy świat"?
- Chodź ze mną, psssssszekonasz sssssię.
 Wskazała łebkiem na resztę swojego ciała. Wsiadłam na Pieszczoszkę i... poleciałyśmy. A właściwie przeniosłyśmy się w czasie. To, co zobaczyłam, było przepiękne.
 Na wodnych drzewach wisiały wodne domki. Wszystko było z wody. Część istot miało ciało fizyczne, tak jak ja, a część była zupełnie goła, i z wody. Pieszczocha, bo tak pozwoliła mi się nazywać, wskazała mi moje mieszkanko. Bałam się, że stopa przeleci mi po prostu przez wodę i spadnę parę metrów w dół. Wąż uspokoił mnie, że tak się nie stanie. Na wszelki wypadek cieszyłam się, że byłam lekka jak piórko, od zawsze, i najwyżej woda mnie uniesie. 
 Najpierw musiałam dostać się do domku. Pieszczocha powiedziała, że tutaj, jeśli bardzo, bardzo czegoś chcemy, to się dzieje. Przynajmniej na początku, kiedy tak jak ja wtedy nie panowałam do końca nad swoimi mocami, musiałam bardzo postarać się, aby dostać się do mieszkania. 
 Usiadłam więc w lotosie na wodzie. Gorąco myślałam o tym, że chcę znaleźć się u góry, w domu. Nie myślałam o moim starym domu. Wcale. O rodzicach też nie, gdyż wiedziałam, że będę mogła ich odwiedzić w każdej chwili, jeśli tylko tego zechcę. Kochałam ich, ale wiedziałam, że tu będzie mi lepiej. Oni są tacy ja, nauczą mnie czegoś wyjaśnią. 
 Wróciłam do intensywnego myślenia o moim domku. Po minucie znalazłam się w nim. 
 Znalazłam się w nim siedząc w lotosie. Wstałam i to co ujrzałam, było przepiękne. 
 Cały pokój, bo mieszkanie składało się właściwie z pokoju, gdzie znajdowało się łóżko i trochę drobiazgów, to znaczy radio i parę płyt mojej ulubionej wokalistki. 
- Skąd wiedziałaś?- zwróciłam się do węża zwiniętego na moim łóżku. Była tak wielka, że zajmowała połowę łóżka. No cóż. 
- Ale co?- zaspana już odpowiedziała.
- Że uwielbiam Ellie. 
- Ano... Wiessssszzzz, w Twoim pokoju było pełno jej plakatów i częsssssto jej sssssłuchałaś. No i masssz takie sssamo imię jak ona- odrzekła jakby to było normalne, że wie, czego słucham.
- Ty... obserwowałaś mnie?!- krzyknęłam.
- Spokojnie, nie unoś się. Nasze państwo zawsze obserwuje tych, których zabierze do siebie, jakiś czas przed tym- ponownie, pełna spokoju usadowiła się na łóżku.- Lepiej się wyśpij, jutro wytłumaczą Ci kim jesteś i kim się STANIESZ. 
- CO?! To ja się zmienię? Nie ja nie chcę...
 Z jednej strony nie chciałam, a z drugiej ciekawość zwyciężyła. Nic więcej nie powiedziałam. Włączyłam cicho muzykę idolki, zdziwiona, nawet płyta była z wody i usadowiłam się koło węża. Zastanawiałam się co przyniesie dzień. Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam. 

 Jak się podoba? Postaram się, aby nagle mi nie odwaliło i przestała pisać. Wyczekujcie kolejnego rozdziału! :)